Udostępnij ten artykuł
Zawsze w święto św. Macieja Apostoła przychodzi mi na pamięć usłyszana przed laty homilia ks. prof. Crispino Valenziano z rzymskiego "Anselmianum", w której przytoczył on opinię wielkiego Ojca Kościoła św. Ambrożego, zdaniem którego wybór Macieja był po prostu falstartem.
Pan Bóg – zdaniem Ambrożego – sam przewidział następcę po Judaszu, którym miał być św. Paweł, powołany we właściwym czasie. Apostołowie z kolei po Wniebowstąpieniu Jezusa mieli jedno tylko zadanie: czekać, aż zostaną przyobleczeni mocą z wysoka (Łk 24, 49). Piotr tymczasem wyskoczył przed szereg i zorganizował przyspieszony wybór następcy. Ponieważ Jezus jest wierny swemu własnemu słowu: "Cokolwiek zwiążecie na ziemi, będzie związane w niebie" (Mt 18, 18), respektował wybór dokonany przez Apostołów, ale Pawła, jak miał powołać tak i powołał, a jednomyślna tradycja Kościoła przyznała Pawłowi tytuł Apostoła.
Nigdy dotąd nie szukałem odnośnego tekstu św. Ambrożego, ale prof. Valenziano to tak solidna firma, że nie podejrzewam go ani o nieścisłość ani tym bardziej o przekłamanie.
Ciekawe, że dokładnie po tej samej linii poszedł Kanon Rzymski. W modlitwie "Communicantes", gdzie po Maryi (i niedawno dodanym Józefie) wymienia się 12 Apostołów i 12 Męczenników, wśród Dwunastu nie ma Macieja, za to jest Paweł, zaraz po Piotrze. Maciej trafił do drugiej listy świętych, pod koniec Kanonu w "Nobis quoque", po św. Janie Chrzcicielu i św. Szczepanie.
Być może mógłbym się obrazić za takie spostponowanie mojego Patrona, ale… może coś w tym jest? W każdym razie bardzo lubię św. Ambrożego i bardzo kocham Kanon Rzymski.