Ale o co chodzi (?) czyli o rycie dominikańskim w Krakowie
Z dużą radością dowiedziałem się niedawno, że w Krakowie trwają rozmowy w sprawie przywrócenia w dominikańskim konwencie Przenajświętszej Trójcy regularnych celebracji w rycie zakonnym.
Z dużą radością dowiedziałem się niedawno, że w Krakowie trwają rozmowy w sprawie przywrócenia w dominikańskim konwencie Przenajświętszej Trójcy regularnych celebracji w rycie zakonnym.
Jest odpowiedni coetus fidelium, zdaje się, że i idoneus sacerdos (a może nawet idonei sacerdotes) też by się znalazł(leźli), słowem – wydawałoby się, że chodzi o zwykłą formalność.
Z niemniejszym zdziwieniem (i, nie ukrywam, żalem) dowiedziałem się więc ostatnio, że sprawa utknęła na – że tak powiem – poziomie pionu decyzyjnego, gdzie zgłoszono zapotrzebowanie na precyzyjny dokument prawny, który explicite wskazywałby, że motu proprio Summorum Pontificum (dalej: SP) dotyczy nie tylko samego rytu rzymskiego, lecz również rytów zakonnych. I tak cierpliwy coetus, potraktowany strajkiem włoskim, zaczął się zastanawiać czy rzeczywiście nie zgłosić sprawy do Papieskiej Komisji Ecclesia Dei (dalej: KED). Moim zdaniem bez sensu. Dlaczego? Może żal zostawię tymczasem na boku, a postaram się to wyjaśnić, pokazując skąd moje zdziwienie.
Podstawowy powód zaskoczenia, to przekonanie wspomnianego pionu, że kwestia ta nie została do tej pory rozstrzygnięta. Rozumiem (tzn. nie rozumiem, ale na potrzeby tej refleksji powiedzmy, że rozumiem), iż spora część kapłanów, czy diecezjalnych czy zakonnych kompletnie nie interesuje się swoją tradycją liturgiczną i tym, co na jej temat mówi papież czy odpowiednie watykańskie kongregacje i komisje. Ale sądzę, że wiadomość o wydaniu SP dotarła nawet do uszu tych niezainteresowanych. Od ogłoszenia motu proprio minęło już prawie sześć lat. Wziąwszy pod uwagę jak bogata i zróżnicowana pod względem poszczególnych rytów czy ich wariantów jest łacińska tradycja liturgiczna, zwykła logika każe się domyślać, że starania krakowskiego coetus fidelium czynione od roku 2012 to nie jakiś światowy debiut. Że osób pragnących reanimacji któregoś z żywych przed soborem rytów łacińskich, nie będących jednocześnie właściwym rytem rzymskim, jednak na świecie może trochę być. I że ktoś (albo iluś ktosiów) już zadał pytanie o to, jak się ma SP w stosunku do tych rytów. W tym sensie, jakkolwiek oczywiście sam fakt, że należy się spodziewać, iż problem został już rozwiązany nie oznacza, że tak faktycznie jest, to jednak wydawałoby się, że ciągle pozostajemy na poziomie zwykłej formalności, która nie powinna wstrzymywać całej sprawy. Tymczasem najwyraźniej tak nie jest.
Druga sprawa, chyba ważniejsza, albo bardziej podstawowa, również taka “na logikę”, to fakt, że SP nie jest prawem lokalnym, ale dotyczy całego Kościoła, a dokładniej nadrzędnego rytu całego Kościoła. Jego implikacje ładnie ujął Nicola de Grandi, którego w związku z tym pozwolę sobie zacytować:
“Nie można sądzić, że motu proprio nie ma zastosowania do nierzymskich rytów łacińskich tylko dlatego, że nie są one wprost wspomniane w tekście Summorum Pontificum. Przeciwnie, zupełnie dziwnym byłoby [gdyby zostały tam wymienione], gdyż prawa ustanawiane przez Ojca Świętego, najwyższego i powszechnego prawodawcę Kościoła katolickiego, mają zawsze charakter uniwersalny.
Mówiąc skrótowo, zgodnie z ‘najbardziej podstawowymi’ zasadami prawa kanonicznego, jeśli nie wskazano inaczej, prawo ogólne zawsze przeważa nad prawem partykularnym (por. CIC, Can. 12 – § 1-3).
W [interesującym nas] przypadku możemy powiedzieć, że dokonane przez motu proprio dopuszczenie do użytku ksiąg liturgicznych obowiązujących w 1962 r. (prawo ogólne), już [przez sam ten fakt] obowiązuje również w odniesieniu do rytów nierzymskich (prawo partykularne)”.
Uprzedzając ewentualne protesty i antycypując dalszy ciąg dodam w tym miejscu, że jest to wyjaśnienie podawane również w dokumentach KED.
No dobrze, ale zostawmy logikę i sięgnijmy do empirii, bo w końcu – co może brzmieć paradoksalnie w naszej “duchowej” epoce – w całej sprawie chodzi nie o ducha a o literę.
Sprawa została wyjaśniona już co najmniej cztery lata temu. Ale może podejdźmy do niej achronologicznie i na początek przywołajmy wydaną wiosną 2011 r. przez KED instrukcję Universae Ecclesiae (pełny tytuł: Instrukcja
dotycząca zastosowania Listu Apostolskiego Motu Proprio Summorum Pontificum Jego Świątobliwości BENEDYKTA PP XVI).
W punkcie 34 podaje ona, że “Dozwolone jest posługiwanie się własnymi księgami liturgicznymi zgromadzeń zakonnych, które obowiązywały w 1962 r.”. A zatem jasno i autorytatywnie kompetentna agenda watykańska, lakonicznie bo lakonicznie, ale potwierdziła, że SP ma konsekwencje również dla innych rytów, a nie tylko dla właściwego rytu rzymskiego.
Ta lakoniczność może wywoływać wrażenie, że chodzi o wąsko pojmowaną zgodę np. ograniczającą się wyłącznie do Mszy prywatnych. Ale, jak wspomniałem, KED rozstrzygała problem rytów nie(całkiem)rzymskich na długo przed wydaniem Universae Ecclesiae, a ponieważ w tej ostatniej nie ma nic, co by wskazywało, że te wcześniejsze rozstrzygnięcia zostają przez nią zniesione, można ją czytać w ich świetle.
Na tyle, na ile się orientuję, na pierwszy ogień poszedł ryt ambrozjański. Nie będę opisywał całej sytuacji, ważne są tu dwie rzeczy: po pierwsze, że pytanie czy SP można rozumieć jako dotyczące również liturgii mediolańskiej zostało przedstawione kard. Castrillon-Hoyosowi, ówczesnemu przewodniczącemu KED; po drugie, że pytanie to odnosiło się nie do liturgii odprawianej prywatnie, a w kontekście pracy duszpasterskiej w ramach birytualnej (rzymsko-ambrozjańskiej) diecezji Lugano (podaję za ks. de Grandim). W odpowiedzi wystosowanej 22 maja 2009 r. przez wiceprzewodniczącego KED, ks. Camille Perla czytamy m.in.: “Jakkolwiek prawdą jest, że motu proprio Ojca Świętego nie wymienia wprost rytu ambrozjańskiego, to jednak nie wyklucza innych rytów łacińskich (non esclude nemmeno gli altri riti latini; podkr. – T.D.); jeśli wola Ojca Świętego dotyczy rytu rzymskiego, uważanego za przewyższający [pozostałe] godnością, to konsekwentnie, tym bardziej odnosi się do innych rytów, włączając w to ambrozjański” (skan oryginału i angielski przekład można znaleźć na New Liturgical Movement, w zalinkowanym wyżej poście ks. de Grandi).
Warto może w tym miejscu zwrócić uwagę, że rytowi dominikańskiemu, jako w gruncie rzeczy wariantowi rytu rzymskiego, jest do tego ostatniego dużo bliżej niż rytowi ambrozjańskimu, który pomimo całej swojej romanizacji stanowi odrębną tradycję liturgiczną. Tego pierwszego nie da się więc w żaden sposób wyłączyć spośród tych “innych rytów łacińskich”, do których stosuje się SP. Truizm, ale może czasem warto sobie takie nieoczywiste oczywistości uświadomić.
KED myśli najwyraźniej podobnie, gdyż niewiele później, bo miesiąc (27 czerwca 2009), ks. Camille Perl wystosował analogiczny do wyżej zacytowanego list (nr 86/209), tym razem w odpowiedzi na pytanie wprost dotyczące rytu dominikańskiego, zadane przez jednego z ojców z Amerykańskiej Komisji Wschodniej. Pisze w nim: “Wielkoduszne pozwolenie Ojca Świętego z motu proprio Summorum Pontificum z 7 lipca 2007 dotyczy również innych rytów łacińskich [podkr. -T.D.] (…). W związku z tym nie ma z naszej strony obiekcji co do kapłanów Zakonu Kaznodziejskiego celebrujących w rycie dominikańskim w postaci z 1962 roku” (cyt. za tekstem o. Augustine’a Thompsona OP, Kanoniczny status rytu dominikańskiego, pierwotnie opublikowanym na www.dominican-liturgy.blogspot.com; niestety o. Thompson nie zamieszcza skanu oryginalnego listu, nie ma jednak przecież powodu, aby mu nie wierzyć).
Biorąc to wszystko pod uwagę trudno chyba zaprzeczyć, że sprawa jest jasna. SP dotyczy zarówno rytu rzymskiego jak i pozostałych żywych rytów łacińskich. A skoro tak, to również do tych ostatnich odnoszą się zapisy o coetus fidelium i procedurze starania się o udostępnienie możliwości uczestniczenia w celebracjach w dawnej(ych) formie(ach) kokretnego rytu czy rytów oraz o obowiązkach rektorów danych kościołów jeśli chodzi o ich zapewnienie. W tym sensie, wykluczająca egzegeza SP i domaganie się jakichś dodatkowych papierów nie ma żadnego uzasadnienia.
Naprawdę uważam, że nie ma co zawracać gitary monsignorom z KED. Bo i po co? Wszystkie wytyczne są już podane, trzeba tylko mieć odwagę potraktować je poważnie. Odwagę, bo z pewnością decyzja o reaktywacji regularnych celebracji w rycie dominikańskim nie pobije rekordów popularności w samym zakonie. Rozumiejąc opór, który może z tego wynikać, apeluję jednak o wielkoduszność. I to nie dlatego, że coetus może napisać do KED, która poda po raz n-ty to samo rozstrzygnięcie (ktoś tam pewnie zgrzyta zębami na te ciągłe prośby). Nie chodzi też o wielkoduszność w stosunku do tej grupki amatorów dawnego OP-rytu (dodam: naszej, bo sam czuję się jej częścią) i nie tylko ze względu na to, że ich (nasze) amatorstwo wynika z głęboko rozumianej miłości do charyzmatu dominikańskiego. Apeluję o wielkoduszne potraktowanie bogactwa własnej tradycji. Potraktowana z miłością, miłością odpowie.