Udostępnij ten artykuł
Obserwacje ostatnich dni prowadzą mnie do wniosku, że nie ma co się oszukiwać. Dla wielu zarówno duchownych jak i wiernych istotą liturgii jest zegarek na ręce. A duch liturgii to odliczanie – do 45 minut, do 60 minut. I ani jednej więcej.
Widać to wszystko na każdym kroku. A jak to wygląda?
ZASADA PODSTAWOWA: Co tylko się da w Liturgii należy zawsze skrócić.
Stąd nieprzerwane królowanie w polskich parafiach II modlitwy eucharystycznej, sporadycznie zaś III, przy jednoczesnej nieobecności Kanonu Rzymskiego, czy IV modlitwy. Swoista kanonofobia i secundofilia, o których już kiedyś pisałem.
Czytania – zawsze w wersji krótszej – jeśli się da. Wszystko co się da – w wersji minimalnej. Chwil ciszy nie ma. Ani po czytaniach, ani po homilii, ani po Komunii Św.
Kiedy liturgia przewiduje obrzęd inny, niobecny na typowej niedzielnej mszy, co gorsza, powodujący jej wydłużenie, należy zrobić wszystko, by z niego zrezygnować, albo nadrobić tę stratę czasu gdzieś indziej. Ot niedziela Męki Pańskiej. Procesje z palmami są prawdziwą rzadkością. Na 95% mszy się je pomija, podobnie jak czytanie ewangelii o wjeździe Chrystusa do Jerozolimy. Przecież to tyle zachodu, a na dworze zimno. A jeśli się je robi – to w wersji możliwie “szałowej”. Z żywym osiołkiem, zabawkami itd. Mękę Pańską zasadniczo się czyta. Zwyczaj śpiewania męki Pańskiej, podobnie jak ogólnie ewangelii nie istnieje w naszych parafiach. Śpiew wyznania wiary to również rzadkość. Ponieważ Męka Pańska jest długa, trzeba to jakoś nadrobić. Więc wiernym pozwala sie jej słuchać na siedząco. Zaś stratę czasu, jaką ponieśli z tytułu słuchania Słowa Pańskiego (sic!) nadrabia się pominięciem homilii. Potem czytamy (śpiewamy ?) szybciutko co się da, II lub III modlitwa Eucharystyczna i Komunia. Tu znowu musi być szybko, więc do roboty mimo tego, że brak takiej konieczności angażujemy nadzwyczajnych szafarzy Komunii Świętej. Im więcej, tym lepiej. W końcu ogłoszenia parafialne – i tu bieg czasu przystaje. Powoli, dokładnie, o wszystkim i o niczym, koniecznie z cotygodniowym nieśmiesznym dowcipem proboszcza. I błogosłwieństwo końcowe. Uroczyste? O Męce Pańskiej? Nie… a gdzie tam.. a takie w ogóle jest? Gdzie?
Tak się zaczyna… a potem jest już tylko gorzej. Wielki czwartek – msza Wieczerzy Pańskiej. Kanon rzymski – będzie albo i nie. Obmycie nóg – dużo zachodu. Procesja z darami – po co to komu? Wielki Piątek – Liturgia Męki Pańskiej – kilka krzyży do adoracji, albo nie dajemy wiernym całować krzyża w ogóle. Za długo by to trwało. I znowu ta długa Męka Pańska.
Apogeum ma miejsce podczas Wigilii Paschalnej. Albo zaczynamy ją, gdy jest jasno (bo się trzeba wyspać potem), albo gonimy jak szaleni. Czytań jest dużo za dużo, więc przynjamniej połowa odpada. Psalmy też się skróci. Poświęcenie wody pominie, potem wiadomo – bez procesji z darami, II eucharystyczna. I tyle. Ew. procesja rezurekcyjna (jedno okrążenie dookoła kościoła – tak późno, wszyscy śpiący).
Miała być wyjątkowa liturgia. Dłuża też. Ale robi się wszystko, by taka nie była.
Czasem sobie myślę, że dobrze, że Chrystus został ukrzyżowany, umarł i zmartwychwstał dwa tysiące lat temu. Dzisiaj pewnie nie zdążyłby dojść na górę męki, bo żołnierze po drodze poszliby do domu. Wybił fajrant. Szkoda czasu. Krzyżowania też by nie było, bo wszyscy są śpiący i zmęczeni. W grobie by Chrystusa nie złożono, bo po co, skoro i tak ma z niego wyjść. A zresztą za długo by to trwało. Przecież każdy wierny ma na praktykowanie wiary przeznaczone tylko 60 minut tygodniowo.
Aha.. no i Jezus mógłby jednocześnie umrzeć, zmartwychwstać, wniebowstąpić i zrobić zesłanie Ducha Świętego. Byłoby szybciej. I kilka rzeczy na razy. A że my lubimy wszystko na raz, bo biedny wierny nie ma na nic czasu (choć jego telewizor w domu hula, oj hula na spółkę z internetem), to spowiadamy naturalnie w trakcie mszy.
Aha – a jak się nie podoba, to zawsze można zmienić parafię. Bo parafia to nie wierni, ale ksiądz. On uważa, że jest dobrze. Koniec i kropka.
Wiem, że tym razem wpis jest ironiczny. Ale czasem skala, odsetek i intensywność, z jaką obserwuję te zjawiska są zastraszające.
Tym, którzy pragną więcej i na poważnie polecam artykuł Celebracje liturgiczne w trakcie Triduum – najczęstsze błędy i zaniedbania. Z pewnością przydatny przy przygotowywaniu świąt Paschalnych w każdej parafii. POZDRAWIam p. T. CZYTELNIKÓW !