Udostępnij ten artykuł
Wiedziałem, że ten moment w końcu przyjdzie! Bo jeśli cokolwiek chce się powiedzieć o śpiewie liturgicznym, to on przyjść musi. Słusznie obawiałem się, że będę bezradny i nie znajdę słów, którymi można by było opisać to zjawisko, czy może bardziej, ten cud. Bowiem nigdy w życiu nie słyszałem czegoś, co by było tak bardzo cielesne i duchowe, ziemskie i niebiańskie, ludzkie i boskie zarazem, co by było tak liturgiczne, czyli bez reszty podporządkowane chwale Bożej, zanurzone w doczesności i zwiastujące wieczność.
Dionysios Firfiris to prawosławny mnich. Żył 78 lat (1912-1990), z czego 70 (sic!) na Świętej Górze Atos. Przez 60 lat był kantorem. W latach 1982 – 1989 zarejstrowano jego śpiew. Stąd go znamy. Słuchając tych kilku bezcennych nagrań można odnieść wrażenie, że on sam, cały już jest śpiewem i liturgią. Kto nie wierzy, niech się wsłucha: www.musicale.gr/byzantina/firfiris/index_en.html