Udostępnij ten artykuł
Z Wielkiego Czwartku i z Wielkiego Piątku.
Pierwsza myśl jest trochę egoistyczna: Chciałbym, żeby została po mnie jakaś eucharystyczna pieśń, trochę ich przetłumaczyłem ze starych tekstów. Żeby nawet po mojej śmierci zostało uwielbienie Najświętszego Sakramentu, chociaż tak nędznie wielbię Go za życia. Ale chyba się nie doczekam.
A druga: Śpiewamy psalmy, czytamy z Pisma i ze św. Jana Złotoustego o KRWI*), ale czy jesteśmy sobie w stanie wyobrazić i odczuć Jego Mękę? Pobite i przebite żywe ciało, ból głowy, pragnienie, patrzenie z krzyża na tych, którzy dzielą szaty i potrząsają głowami, wreszcie jakże przeraźliwą agonię?
W Wielką Sobotę milczenie: będziemy w Podziemiu.
*) Niezwykłą moc mają słowa z Listu do Hebrajczyków: Według Prawa, niemal wszystko jest oczyszczane krwią, a bez wylania krwi (bardzo ładny neologizm w oryginale) nie dokonuje się odpuszczenia grzechów (Hbr 9:22).