Udostępnij ten artykuł
Jeszcze nigdy nie byłem na takiej procesji. Wyszliśmy z bazyliki na ulice Krakowa ze śpiewem na ustach: Zmartwychwstał Chrystus Król, zakrólował nasz Pan, śmiercią zwyciężył śmierć, życie dał nam na wieki…
Na początku krzyż, a tuż za nim wielka kadzielnica i jak to zostało nazwane kwiato-sypki, asysta liturgiczna i w centrum idący (niesiony) Jezus, a za nami całe mnóstwo młodych. Wpatrywałem się w ludzi, których mijaliśmy i patrzyłem na ich twarze i oczy, by przez nie dotrzec do ich serca.
Jakież wielkie było zdziwienie tych, którzy niespodziewanie siedzieli sobie w okolicznych restauracyjkach i popijali złoty napój.
Wielu nie wiedziało coś się w ogóle dzieje.
Wielu było zszkowanych, że o tej porze (a było coś ok. 21.30) ulicą idzie procesja.
Wielu robiło zdjęcia tej dziwnej paradzie czy manifie, którą my nazywamy procesją.
Wielu patrzyło obojętnie na nas nic sobie z tego nie robiąc. Byli też tacy, którzy się śmiali, śpiewali, wznosili w naszą stronę kufle z wspomnianym wcześniej napojem czy też wykrzykiwali jakieś bliżej nieokreślone czy nie pasujące by tu napisać i wspomnieć te słowa.
A śpiew roznosił się coraz bardziej po Krakowie, który właśnie trwał w nastroju świętowania Euro.
Nic się nie zmieniły czasy współczesne Jezusowi. Tak samo dziś ludzie reagują na Jego obecność w naszym życiu czy świecie jak kiedyś. Identycznie.
Już przy pierwszym ołtarzu spotkał nas deszcz, nie to nie był deszcz, a nawet to ulewa nie była, bo to było coś mega bardzo bardzo większego niż deszcz w dniu potopu. Lało tak bardzo jak bardzo, jakby ta łaska Boga chciała przeniknąć nie tylko ubrania, ale i nas do szpiku kości. Z baldachimem trzeba było uciekać i wtedy ktoś wpadł na szalenie piękny pomysł, by Jezusa ochronić parasolem. I Jezus szedł ulicami Krakowa pod parasolem. Myśmy chcieli piękny baldachim, a On tak bardzo chciał przeniknąć naszą codzienność, że postanowił przejść tymi ulicami, którymi wędruje codziennie tysiące ludzi zwyczajnie pod parasolem. Bóg wszechmocny pod parasolem. I to był najpiękniejszy widok – mojego, naszego Boga – jaki widziałem przez 28 lat mojego życia.
więcej: www.marekcssr.blogspot.com