Mistyka pyry i gzika
Myślę wciąż o idei otwartości i jej dziwacznych postaciach. To gdzieś na jej marginesie sięgnęłam po numer „Więzi” (lipiec 2001) dotyczący duchowości codzienności. I jeszcze chodzi mi po głowie coś, co zauważył nasz rodzinny przyjaciel – że póki co, wszyscy nasi współcześni święci są dziećmi duchowości jednak wciąż trydenckiej.
Myślę wciąż o idei otwartości i jej dziwacznych postaciach. To gdzieś na jej marginesie sięgnęłam po numer „Więzi” (lipiec 2001) dotyczący duchowości codzienności. I jeszcze chodzi mi po głowie coś, co zauważył nasz rodzinny przyjaciel – że póki co, wszyscy nasi współcześni święci są dziećmi duchowości jednak wciąż trydenckiej.
Sługa Boży bp Álvaro del Portillo, pierwszy następca św. Josemaríi Escrivy, pisał o codziennej modlitwie świeckich: "Te chwile nie powinny być pojmowane jako przerwanie czasu poświęconego pracy; nie są jakby nawiasem w ciągu dnia. Kiedy modlimy się, nie porzucamy zajęć „świeckich”, by zanurzyć się w zajęciach „świętych”. Przeciwnie, modlitwa stanowi najbardziej intensywny moment postawy, która towarzyszy chrześcijaninowi we wszystkich jego zajęciach, i która tworzy więź bardziej głęboką, gdyż bardziej wewnętrzną, między pracą wykonaną wcześniej i tą, do której przystąpi się niezwłocznie później”.
Jest wyraźna różnica między „uświęcaniem” picia herbaty i obierania ziemniaków, a uświęcaniem się przez wykonywanie tych czynności w duchu wierności powołaniu i w duchu nieprzerwanej jedności z Bogiem. To drugie jest kontemplacją. Jednak szalenie ważne, a pomijane w tekstach „Więzi”, jest to, że jedność z Bogiem budujemy nie obierając ziemniaki, ale poprzez sakramenty i modlitwę. Tym częstszą, im mniej na nią czasu i zapału. Również poprzez post, wyrzeczenia i liczne drobne ofiarowania codziennego dnia. Zatem trudno mi się zgodzić, że monotonia zdrowasiek jest dla zakonnic, a dla matek – monotonia pobudek, przewijań i karmień. Że codzienna Eucharystia dla kapłanów, a dla ojców rodzin ofiarne 24 godziny w pracy. I że w sumie wychodzi na to samo. Nie wychodzi. Adam i Ewa wypędzeni z raju do życia w trudzie byliby jak te bezmyślne woły, gdyby nie tęsknota za Bogiem i gdyby nie Chrystus na ich drodze. To nie praca nas przemienia, ale my możemy nawet pracę przemienić, jeśli podejmujemy ją dla Chrystusa i w jedności z Nim. Ta jedność zaś rodzi się przez modlitwę, a nie tęsknotę za nią, przez oddanie nielicznego wolnego czasu i uwagi Bogu, a nie przez zerkanie na pobożne obrazki w przelocie między kuchnią a dziecięcym pokojem. A zatem porzuciłabym rzekome teologiczne olśnienia, że codzienność jest święta. W zagonieniu, gubiąc modlitwę i Eucharystię, możemy stać się co najwyżej dobrymi, sumiennymi ludźmi. To świętość może przenikać codzienność. Módl się w autobusie, módl się za ludzi na przystanku, kończ irytującą pracę z dbałością, ofiarując ją za kogoś. Podejmuj post w intencji dzieci i pamiętaj, że więcej niż uczestniczenie w Eucharystii nie możesz dla nich zrobić. I pamiętaj o Marcie. Usłyszała, że za dobry obiad nie wejdzie się do nieba.
A pijąc herbatę po prostu dziękuj Bogu, że taka pożywna i smaczna. Tak rzadko przecież masz na nią czas…