Nowalijki zimowe
Częściowo z wpisów na tej szacownej stronie z blogami, częściowo z korespondencji prywatnej dowiedziałem się, że nowe wydanie pierwszego tomu "Liturgii Godzin" różni się znacznie od wydania pierwszego, z 1982, które posiadam.
Częściowo z wpisów na tej szacownej stronie z blogami, częściowo z korespondencji prywatnej dowiedziałem się, że nowe wydanie pierwszego tomu "Liturgii Godzin" różni się znacznie od wydania pierwszego, z 1982, które posiadam.
Ponieważ w chwili obecnej nierealny jest dla mnie zakup owego nowego, poprawionego (jak się zdaje), wydania, zajrzałem na niezawodną stronę Internetowej Liturgii Godzin. Rzeczywiście, zmiany są, głównie w tłumaczeniu tekstów, a także w antyfonach do pieśni z Ewangelii w niedziele (tzn. z podziałem na rok A, B i C, czego nie było w pierwszych wydaniach tak polskiej, jak i łacińskiej LG). Ale czy na lepsze?
Taka np. antyfona z dzisiejszych nieszporów: O Emmanuelu, nasz Królu i Prawodawco, oczekiwany Zbawicielu narodów, przyjdź, aby nas zbawić, nasz Panie i Boże. Dawna wersja brzmiała: O Emmanuelu, Królu nasz i Prawodawco, nadziejo i ratunku narodów; przyjdź nas wybawić, nasz Panie i Boże. I łaciński oryginał: O Emmanuel, Rex et legifer noster, exspectatio gentium et Salvator earum: veni ad salvandum nos, Domine Deus noster. Niby nowa wersja stara się oddać cały tekst łaciński: "oczekiwany Zbawiciel narodów" to "expectatio gentium et salvator earum". Ale jednak… Pierwsza część to cytat z Rdz 49:10; zrobienie z "expectatio" przymiotnika do "Zbawiciel" zupełnie gubi to biblijne odniesienie. Poprzedni przekład nie był dokładny, chociaż oddawał chyba lepiej treść antyfony: "salvator", zbawca, to ten, kto ratuje, wybawia; "exspectatio" to wyglądanie kogoś, wyczekiwanie, w jakiś sposób z nadzieją związane. Poza tym, tak całkiem prywatnie, lepiej dla mnie brzmi "Królu nasz i Prawodawco" niż "nasz Królu i Prawodawco".
Albo antyfona z wczoraj: O Królu narodów, przez nie upragniony; Kamieniu węgielny Kościoła, przyjdź i zbaw człowieka, którego utworzyłeś z prochu ziemi. Skąd się tu wziął kamień węgielny Kościoła, nie mam pojęcia. W oryginale jest lapis angularis qui utraque facit unum: kamień węgielny, który z dwóch [części] robi jedno, znowu cytat, tym razem z Ef 2:14 i 2:20. Fakt, chodzi tu Pawłowi o Kościół, dla którego kamieniem węgielnym jest Pan; te dwie części, połączone w jedno, to żydzi i poganie, którzy tworzą jeden Kościół. Antyfona zaczyna się od wezwania do "Króla narodów", a dokładniej: narodów pogańskich, bo takie znaczenie ma najczęściej w Biblii forma "gentes". Czyli mamy obraz Króla, który jednoczy tych, którzy w Jedynego wierzyli, i tych, którzy Go nie znali. Wreszcie – owo stworzenie z prochu ziemi. W oryginale mamy de limo – dosłownie "z mułu". Spora różnica między mułem a prochem. Dawny przekład miał "Kamień węgielny, który łączy wszystkie ludy w jedno" i człowieka utworzonego "z ziemi"; uważam, że całkiem dobrze dawni tłumacze umieli wybrnąć z trudności przekładu.
Popatrzmy na I nieszpory Narodzenia naszego Pana: tam z kolei polscy wydawcy (tłumacze? poprawiacze?) wykazali się własną inwencją, rozszerzając tekst responsorium krótkiego. Zamiast: Dziś się dowiecie, * że Pan przychodzi. Ujrzycie Jego chwałę i poznacie, * że Pan przychodzi (co wprawdzie też nie jest dokładnym przekładem łacińskiej wersji) mamy – Dzisiaj poznacie, że Pan przyjdzie, * Rano ujrzycie Jego chwałę. Bóg zesłał Syna swego zrodzonego z niewiasty. * Rano ujrzycie Jego chwałę. A po łacinie mamy od wieków (ale nie od zawsze, Dominiku
Jednocześnie poprawiacze LG przepuścili banalny błąd w antyfonie z jutrzni 24 XII: Nadszedł dla Maryi czas rozwiązania i porodziła swego pierworodnego Syna. Tak samo jest w wydaniu z 1982. Tymczasem po łacinie mamy: Completi sunt dies Mariae ut pareret Filium suum primogenitum – "wypełniły się dni Maryi, aby porodziła swego Syna pierworodnego". To ut pareret jest wzięte z Łk 2:6; sens jest taki, że wypełniły się dni do/dla rodzenia, czyli: nadszedł czas porodu. (Tak też jest po grecku: tou tekein auten.) To dopiero wigilia rano, więc – jeszcze nie porodziła…
I jeszcze o jednej nowalijce eksperymentalnej, która przez kilka lat odbywała się w moim kościele. Kiedyś było tak – i tak jest obecnie – że przed pasterką, o 23:15, ma miejsce oficjum czytań. Kilka lat temu ktoś wpadł na pomysł połączenia tego oficjum z mszą w – jak to powiedziano – jedną akcję liturgiczną. Jest to dozwolone, odsyłam do punktu 98 wprowadzenia do LG. Dozwolone swoją drogą, ale w praktyce wyszedł z tego koszmar. Po oficjum, zamiast "Te Deum", należy wtedy, wg przepisów, odmówić hymn "Chwała na wysokościach" – przejście do mszy następuje – a po nim już normalnie, kolektę etc. Tu było inaczej: po ostatnim responsorium z oficjum następowało czytanie z Martyrologium o dniu Narodzenia Pańskiego (wykonywane z reguły przez jakiegoś znanego aktora), potem, przy śpiewie "Bóg się rodzi", procesja z figurką Dzieciątka, która w czasie oficjum spoczywała na ołtarzu, do szopki, okadzenie szopki, śpiew "Wśród nocnej ciszy", tu zapalenie świateł w kościele (przedtem oświetlony był tylko ołtarz), powrót do prezbiterium… Uffffff. Bogu dzięki, że po kilku latach z tego zrezygnowano.
Tu mi się przypomniała zasłyszana historyjka, że w jakimś kościele, kiedy na pasterce czytano Ewangelię, na słowa "owinęła Go w pieluszki i złożyła w żłobie", z taśmy puszczano krzyk/płacz niemowlęcia…
Strasznie się rozpisałem. Are you still with me?