Udostępnij ten artykuł
Autor: | Jean-Noël Bezançon |
Tytuł: | Bóg nie jest samotny. Trójca Święta w życiu chrześcijan |
Wydawca: | Święty Wojciech, listopad 2009 |
ISBN: | 978-83-7516-226-4 |
Liczba str.: | 176 |
Wymiary: | 140 × 210 mm |
Tłumaczenie: | Marie Cofta |
Jedna z najnowszych pozycji wydanych przez Wydawnictwo Św. Wojciecha, to książka autorstwa Jean-Noël Bezançon, francuskiego księdza z wieloletnim duszpasterskim doświadczeniem, autora kilkunastu publikacji, w których przedstawiał podstawowe prawdy wiary, ukazując je jako bliskie życiu każdego chrześcijanina.
Bóg nie jest samotny nie jest zatem suchym streszczeniem nauki Kościoła w temacie Trójcy, ale stawia sobie za cel wykazanie jej żywotnej, choć wciąż nie do końca odkrytej obecności w chrześcijańskiej codzienności.
Mimo że na kartach Pisma Świętego nie spotykamy się z Trójcą Świętą wyrażoną wprost, dosłownie – jest to rzeczywistość istniejąca od samego początku. Bezançon, wychodząc od wskazania biblijnych przesłanek dla trynitaryzmu, poprzez odwołanie do wiary pierwszych chrześcijan, przypomina czytelnikom, że nauka Kościoła o Trzech Osobach, pociąga za sobą wielorakie skutki.
Wystarczy bowiem przyjrzeć się naszym modlitwom. Już znak krzyża, nazywany przez autora „uwerturą”, czy też „kodem dostępu”, wprowadza nas w tę Tajemnicę. Czy modląc się, myślimy o Bogu na sposób trynitarny? Okazuje się, że najczęściej zwracamy się po prostu do Boga, dalej – do Jezusa, potem następują Maryja i inni święci. Czasem wzywamy również Ducha Świętego. Może należałoby więc bardziej zatroszczyć się o spójność naszych modlitw? – pyta autor.
Trzeba by także zapytać o logikę np. modlitwy powszechnej, o to w jaki sposób zanosimy prośby: do Kogo i przez Czyje wstawiennictwo, oraz np. o modlitwę „Spowiadam się Bogu Wszechmogącemu”, w której brak odniesienia do Trójcy. Co prawda, podobny zarzut można by postawić także w stosunku do „Ojcze nasz”, które niewiele różni się od kadisz, ale, jak zastrzega autor – to jest bezsprzecznie modlitwa Syna zanoszona przez nas wraz z Nim i „trochę w Nim”, skierowana do Ojca w Duchu Świętym.
Bezançon zwraca też uwagę na pewną odmienność w odczytywaniu przez chrześcijan tego samego wyznania wiary. Historia powstawania obecnej wersji tegoż wyznania jest powszechnie znana i nie budzi wątpliwości, lecz wydaje się, że niewielu spośród nas zwraca uwagę na sposób, w jaki je wypowiadamy. Między pierwszymi słowami Credo zapisanymi w ten sposób: „Wierzę w jednego Boga, Ojca Wszechmogącego (…)” a początkiem Składu Apostolskiego: „Wierzę w Boga Ojca Wszechmogącego (…)” istnieje subtelna różnica. Bóg – to bowiem najpierw imię własne Ojca, pierwszej Osoby Trójcy. To jest pierwotna interpretacja: tak o Bogu mówił Jezus i tak rozumiały tę Osobę Trójcy pierwsze wspólnoty. Niestety, interpretacja ta zagubiona została gdzieś po drodze, zwłaszcza przez tradycję zachodnią.
„Każda z Trzech Osób jest ‘zamieszana’ w każdy z sakramentów” – pisze Bezançon. Ochrzczeni jesteśmy nie w imię Boga, lecz w Imię Trzech – tak nakazał Jezus w słowach przytoczonych w zakończeniu Ewangelii wg św. Mateusza. Trójca, jak to jest w ikonie Rublowa, zaprasza nas do swego stołu w Eucharystii. To tutaj, w tej „boskiej dynamice” Bóg niejako objawia nam Swoją tożsamość: chleb i kielich w ręku Jezusa są „przetłumaczeniem, wcieleniem całej miłości trynitarnej. Eucharystia nie mówi nam jedynie o tym, do czego jesteśmy stworzeni. Ona pozawala nam dojrzeć, kim jest Bóg – który od wieków jest relacją, komunią, dzieleniem się”. Celebrowanie jej przez wspólnotę wiernych, stawia wszystko na właściwym miejscu.
Niebagatelne znaczenie przypisuje też autor tajemnicy Trójcy w kontekście czynionych dziś zabiegów o jedność, w dobie dialogu międzyreligijnego i ekumenizmu. Na bazie swoich rozważań stawia w tym temacie bardzo interesujące pytania: czy mając na uwadze wspólny dla trzech religii monoteizm, dałoby się stworzyć swego rodzaju wspólny front w walce z mnożącymi się dzisiaj bożkami? „Monoteizm jest wywrotowy i zarazem wyzwalający. (…) Powiedzieć, że jedynie Bóg jest Bogiem, nawet jeśli ostatecznie nic nie wiedzielibyśmy o Bogu, to powiedzieć, że człowiek jest wolny od jakiegokolwiek podporządkowania. Widać, że to niepokoi wszelki totalitaryzm”. Czy wspólny dla wszystkich wyznawców Chrystusa Chrzest w Imię Trójcy, nie powinien być, zamiast jako punkt odniesienia, traktowany jako źródło? I czy przyczyny sporu o Filioque, późniejszego odłączenia się Kościołów wschodnich oraz w znacznej mierze – reformacji, nie tkwiły w zachwianiu równowagi w rozumieniu Kościoła i jego jedności?
„Kościół, jako widzialna instytucja – pisze ks. Bezançon – jest związany ze swym założycielem, Jezusem, z sakramentami. Ale Kościół jest jednak również w całości ożywiany przez Ducha, Ducha Jezusa, który jest związany z postrzeganiem Kościoła jako Ciała Chrystusa, z Jego organizacją hierarchiczną, z Jego sakramentami. Ale „wystaje” poza nie z każdej strony: Jego dary nazywane charyzmatami „wylewane są o wiele szerzej, niż wydaje się kontrolować hierarchia Kościoła”.
Jako wieloletni paryski duszpasterz i wykładowca, ks. Bezançon wskazuje na pewne trudności w nauczaniu o Trójcy Świętej. Wielu katechetów ze zlaicyzowanych krajów zachodniej Europy nie znajduje odpowiednich słów, by mówić o kochającym Bogu Ojcu dzieciom i młodzieży, dla których ojcostwo i macierzyństwo nie znaczą nic lub bardzo niewiele, a często wiążą się z przykrą rzeczywistością ich życia, z „pokiereszowanymi uczuciowo” rodzinami i niedostatkiem miłości.
„Czy to stosowne tak upierać się przy Trójcy?” – pytają niektórzy rozmówcy autora. Może lepiej pozostać przy Bogu w „ogólnym tego słowa znaczeniu”, modlić się „globalnie”?
Bezançon, a sądzę że i my wszyscy, wolimy się jednak upierać. Bo Trójcę odnaleźć można wszędzie. Punktem wyjścia – wg autora – winno być przede wszystkim tradycyjne nauczanie Kościoła, lektura Ewangelii, a zwłaszcza – misterium paschalnego, gdyż to w nim najpełniej uwidacznia się życie wewnętrzne Trójjedynego.
Drogą ku głębszemu zrozumieniu mogłyby też być, docenione ostatnimi czasy, ikony Wschodu. Kontemplacja tajemnicy Trójcy Świętej, dzięki np. ikonie Rublowa, objawić by się mogła nie tyle jako skomplikowana, lecz po prostu piękna.
Bóg nie jest sam – postuluje więc autor i idzie w tym postulacie dość daleko – „Od wieków Bóg może być Bogiem jedynie poprzez wylanie się, Bóg jest Bogiem jedynie wtedy, kiedy daje siebie.(…) Bóg jest relacją. Bóg może być jedynie relacją. Może być jedynie miłością. To dlatego może On wzbudzać wyłącznie miłość”.
Lektura książki pozwala odkryć, że samo pojęcie o Trójcy jako tajemnicy naszej wiary, to nie wszystko. Okazuje się, że jej implikacje sięgają dużo głębiej w nasze życie i w życie całego Kościoła, niż by nam się to mogło z pozoru wydawać. Ponowne przemyślenie tej prawdy wydaje się zatem szansą, by na nowo zobaczyć zamysł Boży wobec wszystkich narodów, a zwłaszcza powierzoną nam, chrześcijanom, misję.
Jesteśmy trochę na bakier z Trójcą? Nic straconego! Poszukujmy Jej, zwłaszcza w modlitwie i sakramentach, byśmy – jak mówi św. Augustyn – „nie pozostali wobec tej tajemnicy nic nie powiedziawszy”.
Sądzę, że książka Bezançona może być dobrą inspiracją do poszukiwań. Jej atutem jest bowiem interesujące, przekrojowe spojrzenie i wypływająca z treści troska autora o większą uważność na powierzone nam wielkie tajemnice.