Udostępnij ten artykuł
To jest wpis na podobny temat, o którym pisal ostatnio Krzysztof Porosło. Wpis jest nie tyle o Panu Jezusie, co raczej o pewnym sposobie wycierania sobie Nim gęby, praktykowanym przez niektóre osoby.
Krzysztof na swoim blogu wspominał o różnych przypadkach fuszerki liturgicznej i próbach jej usprawiedliwiania, zwłaszcza przez niektórych księży. Jedno ze zdań-wytrychów, mających zamykać usta tym, którzy zwrócą uwagę na liturgiczny błąd, to: "No przecież Pan Jezus się o to nie obrazi".
Przyłóżmy to zdanie do różnych liturgicznych fuszerek z Wigilii Paschalnej. Standardem jest minimalizm gdy chodzi o dobór czytań. Oczywiście skrócenie Liturgii słowa jest "dozwolone", ale to nie znaczy, że jest "konieczne". Pan Jezus oczywiście nie ma żadnej pretensji o to, że dla naszej wygody ograniczamy Jego własne słowo, zapewne doskonale rozumie, że słowo Boże jest dla nas trudne i sam jest za tym, żebyśmy go słuchali jak najmniej.
Zaczynanie Wigilii przed czasem to klasyk. Teksty liturgiczne stają się po prostu kłamliwe, gdy mówią o nocy wtedy, gdy jeszcze nie zaszło słońce. Słyszałem, że podobno ktoś rozpoczął komentarz do liturgii słowami: "A teraz wyobraźmy sobie, że jest noc". Ale Pan Jezus też oczywiście się nie obrazi, bo jest dobry, rozumie, że wszyscy już się zmęczyli porządkami świątecznymi i nie ma co się męczyć dodatkowo późnym zaczynaniem liturgii. A co tam w Mszale napisane, nie ma co traktować tego zbyt serio, Pan Jezus też na pewno zbyt serio do tego nie podchodzi.
Plastikowa tuba z wkładem olejowym, imitująca świecę paschalną ("owoc pracy pszczelego roju" – szczęście, że pszczoły nie rozumieją) to też żaden problem. No gdzież by tam Pan Jezus mógł się obrazić o takie przyziemne, materialne rzeczy?
Możnaby ciągnąć tak dalej. Myślę, że za tym tłumaczeniem "Pan Jezus się nie obrazi" kryje się z jednej strony poczucie, że Jezus to taki dobrotliwy wujcio, który patrzy na nas z przymrużeniem oka i przez palce, z drugiej zaś przeświadczenie, że liturgia to tak naprawdę ludzkie działanie, więc wlaściwie możemy robić co chcemy i dowolnie zmieniać reguły.
Gorzej, że owo "Pan Jezus się nie obrazi" bywa czasem uzasadniane Ewangelią. Przecież Jezus mówił o kulcie "w duchu i prawdzie" (J 4, 23) i sam łamał porządek uzdrawiając w szabat.
Tyle że Ewangelia wcale nie uzasadnia liturgicznej fuszerki. Jezus był Żydem praktykującym, poważnie traktował świątynię jako dom modlitwy, w szabat chodził do synagogi, w święta pielgrzymkowe chodził do Jerozolimy (J 2, 13nn; 7, 2nn), kazał tez starannie przygotować wieczerzę paschalną (Mk 14, 12nn). Kult "w duchu i prawdzie" nie oznacza "spontaniczny" w opozycji do obrzędu, tylko "w Duchu Swiętym i prawdzie Ewangelii". Mogę się modlić jak najbardziej szczerze i spontanicznie, a zupełnie poza duchem Jezusa. Uzdrawianie w szabat nie było natomiast ani lekceważeniem szabatu ani jakąś złośliwą kontestacją dla kontestacji. Przeciwnie, wynikało z bardzo poważnego traktowania szabatu. Szabat to udział w odpoczynku i radości Boga (Rdz 2, 3), a jak może radować się ktoś głodny albo chory? Uzdrowienie pozwala wejść w świętowanie i radość szabatu.
Jeżeli w liturgii spotykamy się z wielkodusznością Boga, to naturalną odpowiedzią jest postawa naszej wielkoduszności, która wyraża się także w dbałości o celebrację. Zakończę moim ulubionym cytatem z "Reguły życia" bł. Stanisława Papczyńskiego: "Przykazania Boże i rady ewangeliczne, prawa świętego Kościoła Rzymskokatolickiego, jego przepisy, postanowienia, obrzędy, zwyczaje i nakazy, a także ta niniejsza Reguła, niech będą przestrzegane z miłości do Boga".
No właśnie – zachowane z miłości, a nie: "można sobie olać, bo liczy się tylko miłość (a Pan Jezus się przecież nie obrazi)".