Udostępnij ten artykuł
Komentarz do Ewangelii Niedzieli Chrztu Pańskiego
Chrzest = zanurzenie w wodzie. Woda zmywa brud. Nie tylko! Strumień wody, Jan chrzci w rzece, odsłania prawdziwe kształty. Coś o tym wiedzieli poszukiwacze złota, gdy w strumieniu wody gruda ziemi okazywała się bryłką złota.
Wtedy przyszedł Jezus z Galilei nad Jordan do Jana, żeby przyjąć od niego chrzest. Lecz Jan powstrzymywał Go mówiąc: „To ja potrzebuję chrztu od Ciebie, a Ty przychodzisz do mnie?” Jezus mu odpowiedział: „Ustąp teraz, bo tak godzi się nam wypełnić wszystko, co sprawiedliwe”. Wtedy Mu ustąpił. A gdy Jezus został ochrzczony, natychmiast wyszedł z wody. A oto otworzyły się <nad Nim> niebiosa i ujrzał Ducha Bożego zstępującego jak gołębica i przychodzącego nad Niego. A oto głos z nieba mówił: „Ten jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie” (Mt 3. 13 – 17).
A w czwartej ewangelii czytamy Jan dał takie świadectwo: „Ujrzałem Ducha, który zstępował z nieba jak gołębica i spoczął nad Nim. Ja Go przedtem nie znałem, ale ten, który mnie posłał, abym chrzcił wodą, powiedział do mnie: „Ten, nad którym ujrzysz Ducha zstępującego i spoczywającego na Nim, jest Tym, który chrzci Duchem Świętym” Ja to ujrzałem i daję świadectwo, że On jest Synem Bożym”. (J 1.32 – 34) Niekonsekwencja? Jan Chrzciciel u Mateusza rozpoznaje godność Jezusa przed epifanią, a tu twierdzi, że „przedtem Go nie znał”.
Poznać ciężar właściwy słów Jana. Za tym Ja Go przedtem nie znałem – dwukrotnie powtórzonym – stoi doświadczenie uchwycenia czegoś istotnego z tożsamości osoby doskonale nam znanej.
Ktoś dobrze nam znany, zasadniczo spolegliwy nagle w jednej sprawie okazuje się nieugięty. Dziecko pełne lęków, zastraszane przez rówieśników, gdy dorasta okazuje się kimś dzielnym, kimś poszukujacym niebezpieczeństwa, stresu, by je pokonywać. Olśniewający dorastającego wnuka błysk żarliwej wiary w oczach babci, która praktycznie wychowała i zanudzała dziecko swoją dewocją. Znany nam bliski człowiek odsłania coś ze swojej najgłębszej tożsamości i jesteśmy wtedy w prawie powtórzyć słowa Jana – przedtem go nie znałem, chociaż znaliśmy tę osobę doskonale.
W porządku czysto ludzkim Jezus i Jan są krewniakami. Znają się, ale to wcale nie znaczy, że wiedzą o tym, kim krewny jest dla Boga. Niewykluczone, że Elżbieta przekazała synowi swoje rozumienie słów, którymi z natchnienia Bożego przywitała Maryję A skądże mi to, że matka mojego Pana przychodzi do mnie? Jakie to rozumienie by nie było, Jezus nie był dla niej z pewnością Synem Boga.