Udostępnij ten artykuł
Ojciec przeor był bezwzględny i pozbawił nas ojca, używając do tego tabelki z dyżurami spowiedzi. Sierotki my przez godzinę śpiewaliśmy sami, co prawda nie pod kapliczką na rozdrożu, ale powrót taty mimo tego też miał miejsce (a, taka tam postmodernistyczna tfurcza dekonstrukcja klasyka). Przy okazji powrotu okazało się, że padre posiada habit. Naprawdę!
Do tego utrzymywał, że pod habitem ma sztuczkowe spodnie, ale nie było w nas woli sprawdzania.
A skoro ojca przez godzinę nie było, to myszy harcowały. Harce przejawiały się koncertem życzeń, jeśli chodzi o wybór ćwiczonych responsoriów i antyfon. Wybitny Muzykolog obiecał, że przepisze dwa responsoria, które mamy w wersji “ksero fotokopii średniowiecznego manuskryptu nieczytelne znacznie”, ale naciskany na podanie terminu, wyślizgiwał się od odpowiedzi. Jej podania nie wymusiło na nim nawet stwierdzenie Znanego Organisty, że skryba (niech mu pergamin lekkim będzie) za jakość swojego zapisu w szkole muzycznej dostałby najniższą możliwą ocenę. I przepisywałby to sto razy, a co! Akurat by starczyło dla wszystkich gości na wiglii.
Póki co mamy więc ksero w wersji małej nieczytelnej, czytelnej, ale małej i dużej czytelnej. Ostatnia jest najbardziej popularna, wywołuje jedynie dyskusje na temat starań o dodatkowe pulpity czy też pulpety – ostatecznie kronikarzowi nie udało się ustalić, czy chodzi o coś, na czym można ów akrusz położyć, czy coś, co można dla wzmocnienia wzroku spożyć. Do wigilii jeszcze nieco czasu jest, kwestia pewnie się rozwiąże wcześniej czy później.
Potem pośpiewaliśmy o różdżce wyrastającej z radia Jesse (chociaż tradycjonalistyczna część scholi upierała się, że jednak chodzi o wyrastanie z korzenia – radice) oraz przećwiczyliśmy antyfony z trzeciego nokturnu. Druga spośród tych ostatnich wywołała w Znanym Organiście gwałtowny odruch sięgnięcia pod kartkę z magiczną tabelką “co-kto-śpiewa” i wpisanie się zamaszystym ruchem na kantora śpiewającego ten nokturn. Torturowany bacznym wzrokiem wyznał, że nie może pozwolić, żeby jakaś konsekrowana persona śpiewała takie cytata – nie przystoi, nie przystoi. To znaczy – nie wypada. A jak chcecie wiedzieć czemu, to nie macie wyjścia. Przyjdźcie na wigilię!
Albo jeszcze wcześniej na próby. Jest szansa, że poćwiczymy na nich też mszę korsykańską. Jakieś krasnoludy ją podobno zasugerowały znacząco stukając toporami. Ech, gdzie to porządne Shire, w którym nie wypadało, żeby coś się działo…