Udostępnij ten artykuł
Czytam najnowszy, już lutowy, numer “W drodze”. Kilka ciekawych tekstów o liturgii. W jednym z nich (również generalnie ciekawym) zdanie, które mnie zaszokowało.
O. Tomasz Grabowski w artykule “Przełamać obojętność” pisze: “Liturgia godzin a więc brewiarz, to forma modlitwy, której oddają się przede wszystkim duchowni, a dla wiernych często jest po prostu niezrozumiała lub zbyt trudna”.
Hm. Niedawno pisałem tutaj o drastycznych niekiedy różnicach w praktyce liturgicznej pomiędzy różnymi diecezjami (“Dwa Boże Narodzenia“). Teraz wypada pisać o różnicach w przeżywaniu liturgii między różnymi środowiskami. O. Tomasz napisał o swoim doświadczeniu odnośnie do świeckich. I rózni się ono drastycznie od mojego doświadczenia.
Liturgii godzin uczyłem się na oazach. Program oazy I i II stopnia przewiduje uproszczoną jutrznię (z jednym psalmem), III stopień to już pełna jutrznia, nieszpory i godzina czytań. Takie są wymogi programu formacyjnego. I na ich bazie wyrosła codzienna praktyka, już wcale nie wymuszana formację.
Z naszą wspólnotą wyjeżdżaliśmy na dni skupienia. Z reguły nie było z nami księdza (nie mieliśmy niestety opiekuna). Zawsze była jutrznia, zazwyczaj też nieszpory. Prowadzone przez świeckich, odmawiane przez świeckich. Z czystej i nieprzymuszonej woli świeckich.
A modlitwa liturgią godzin wówczas wymagała dodatkowych zabiegów – nie mieliśmy brewiarzy (w ogóle nie było wtedy brewiarza po polsku!), korzystaliśmy z wydanych przez Ruch Światło-Życie książeczek “Modlitwa Codzienna Służby Liturgicznej”. Zawierały nieszpory i jutrznię niedzielną. Psalmy były zaczerpnięte z istniejącego już wówczas studyjnego tłumaczenia (wydanego przez Znak jako “Psalmy i kantyki”), pozostałe teksty (antyfony, modlitwy, hymny) tłumaczył ks. Wojciech Danielski.
Wiele razy modliliśmy się wspólnie nieszporami przy okazjach rozmaitych spotkań. Czy było to w gronie samych świeckich czy też np. przy okazji odwiedzin u znajomego księdza – najczęściej ze strony świeckich padała propozycja wspólnej modlitwy. W sumie nic dziwnego – myśmy byli przyzwyczajeni do wspólnotowej liturgii godzin, księża niekoniecznie.
A potem ukazywały się poszczególne tomy brewiarza. Zdobywaliśmy je (na początku nie można było iść po prostu do księgarni katolickiej i kupić) i mogliśmy modlić się już w pełni.
I tak to trwa cały czas. Liturgia godzin jest naszą normalną modlitwą. Różne przechodziłem okresy – moja modlitwa osobista zmienia się. Był czas, kiedy codziennie modliłem się jutrznią, był czas, gdy sięgałem do godziny czytań. Teraz nieszpory są naszą modlitwą małżeńską – choć nie zawsze, czasem wybieramy inną modlitwę.
Spotkaniom oazowym (myślę o spotkaniach diakonii, nie grup formacyjnych) zawsze towarzyszy liturgia godzin. Formalnie nie musielibyśmy się tak modlić – nie ma żadnych wymogów,ale jest oczywiste, że tę modlitwę wybieramy. I to nierzadko wyłącznie w gronie świeckich – w realiach mojej diecezji ksiądz bywa gościem.
Nasi znajomi modlą się nieszporami lub kompletą z dziećmi. Myśmy nigdy takiej modlitwy nie praktykowali – jakoś wydawała się nam zbyt obciążajaca dla dzieci. Ale nasze córki przy bierzmowaniu dostały własne brewiarze. W wersji skróconej, ale porządnej (w żadnym wypadku “Brewiarz dla świeckich”, ale wydany przez archidiecezję warmińską). I był to prezent przez nie oczekiwany i przyjęty – wiemy, że liturgią godzin się modlą (raczej nie codziennie, ale bywa obecna w ich modlitwie). Starsza córka ma już swój własny komplet brewiarza – znajome małżeństwo kupiło nowe wydania (wiadomo, nowi święci, nowy I tom) i szukało kogoś, kto byłby zainteresowany poprzednimi wydaniami.
To tylko ileś przykładów, pewno nie wszystkie wymieniłem. Krótko mówiąc liturgia godzin jest czymś absolutnie obecnym w życiu świeckich. Oczywiście nie tak jak u kapłanów – raczej wybiera się konkretne modlitwy, nie w każdy dzień, częściej jest to modlitwa wspólnoty niż osobista czy rodzinna – ale jest czymś zupełnie normalnym. Nie wszyscy mają cztery tomy, chyba większośc poprzestaje na wydaniu jednotomowym. Choć są i tacy, którzy liturgię godzin praktykują bardzo konsekwentnie i na codzień – na przykład to małżeństwo, które kupiło nowe wydania brewiarza.
Czy środowisko oazowe jest jakimś wyjątkiem? Chyba nie do końca. Np. duszpasterstwo młodzieży w mojej parafii zaczyna spotkania nieszporami, a księża je prowadzący nie mają i nigdy nie mieli nic wspólnego z oazą. Również w mojej parafii neokatechumenat zawsze w Adwencie i Wielkim Poście zaprasza wszystkich na laudesy (jak z łacińska nazywają jutrznię). No i jest bardzo przecież liczne grono świeckich modlących się brewiarzem dzięki Radiu Maryja. Choć tutaj można wskazać oazowe korzenie – ojcowie, którzy wprowadzali tę modlitwę w początkach radia byli moderatorami oazowymi.
Oczywiście stykam się z sytuacjami nieznajomości czy nieporadności wobec liturgii godzin. Ale paradoksalnie to drugie równie często co świeckich dotyczy księży, którzy brewiarz, owszem, znają, ale bywają kompletnie nieporadni w modlitwie wspólnej.
Nie wątpię, że doświadczenie ojca Tomasza jest prawdziwe. Dzielę się wiec moim doświadczeniem, by pokazać, że bywa też inaczej.