Wigilia Epifanii 2014
Tegoroczna wigilia Objawienia Pańskiego zaczęła się próbą o 19.00 w albercie. Przybywaliśmy tłumnie i dynamicznie, gdyż jedni wchodzili, inni wychodzili, ale próba była udana – przećwiczyliśmy wszystko, co należało.
Tegoroczna wigilia Objawienia Pańskiego zaczęła się próbą o 19.00 w albercie. Przybywaliśmy tłumnie i dynamicznie, gdyż jedni wchodzili, inni wychodzili, ale próba była udana – przećwiczyliśmy wszystko, co należało.
Zasadnicza Wigilia zaczęła się o 20.30 u Mniszek na Gródku. Na początek było krótkie i treściwe kazanie o. Tomasza Grabowskiego o Trójcy objawiającej się w codzienności i o tym, że właśnie to wydarzenie będziemy za chwilę kontemplować. Więc z tym nastawieniem zaczerpnęliśmy powietrza i zaczęliśmy śpiew Panu Bogu na chwałę.
Ta wigilia od pozostałych różni się brakiem Invitatorium i Hymnu, więc zaraz po wstępnych wersetach zaczyna się psalmodia pierwszego nokturnu. Weszliśmy w rytm antyfon, psalmów, czytań i responsoriów. W tym roku wspierał nas w ich śpiewie brat Michał Karp (liczymy, że z tym nazwiskiem idealnie nadaje się na wigilie) oraz Małgorzata Gadomska (liturgia.pl) i Piotr Kaznowski (desant z samej Warszawy). Ewangelię na koniec celebracji (czytanie z Ewangelii wg św. Łukasza – genealogia Jezusa) zaśpiewał Diakon, czyli br. Wojciech Sznyk. Warto posłuchać – piękne wykonanie i wbrew swojej pozornej nudzie głęboki tekst. Wystarczy uświadomić sobie, że każde imię to konkretna osoba z jej konkretną historią spotkania z Bogiem, zmagania się z Nim, czasem wygranej Boga, czasem naszej przegranej.
Takim zmaganiem się jest każda wigilia: z chłodem, zmęczeniem mięśni, bólem nóg, czasem obolałym gardłem. I jak wiele radości daje zwycięstwo wiedzą tylko ci, co się pozmagali. Następna okazja do zmierzenia się ze sobą już 24 marca – w wigilię Zwiastowania.