Wigilia uroczystości Trójcy
Zebrała się nas mała, ale dzielna grupka i pomimo głośnej konkurencji w kapitularzu dość punktualnie rozpoczęliśmy w prezbiterium bazyliki modlitwę liturgią wigilii uroczystości Najświętszej Trójcy.
Zebrała się nas mała, ale dzielna grupka i pomimo głośnej konkurencji w kapitularzu dość punktualnie rozpoczęliśmy w prezbiterium bazyliki modlitwę liturgią wigilii uroczystości Najświętszej Trójcy.
W tekstach, które składają się na to matutinum, próżno szukać teologicznego “w jaki sposób jest to możliwe, że Bóg jest Trójcą”. Jest za to wołanie, aby przybył, przypominanie, w jaki sposób się objawiał i uwielbienie. Niekończące się uwielbienie. Jest też zadziwienie i nieustanny powrót do tej prawdy, której nie da się w pełni wyrazić naszym językiem, ale którą można kontemplować. I do tego właśnie posłużyły nam te trzy nokturny.
Przez antyfony, responsoria i czytania przypominaliśmy sobie centralną dla chrześcijaństwa naukę o Trójjedyności. Opowiadaliśmy sobie nawzajem o tym, jak Bóg ukazywał i nadal ukazuje siebie – Ojca, Syna i Ducha – nie troszcząc się jednak o budowanie teologicznej rozprawy. Było raczej tak, jak byśmy otworzyli kunsztowną szkatułę w centrum skarbca Tradycji Kościoła i podziwiali najcenniejszy jej klejnot, starając się jak najwięcej z niego dostrzec i jak najbardziej nim się zachwycić. Arcyklejnotem – Sercem Góry, którą stanowi Kościół.
Albo też, jakbyśmy wspominali wspólnie odbytą drogę do krainy, którą kiedyś utraciliśmy i która została nam zwrócona*. Kolejne jej etapy, znaki, które nas na niej prowadziły, ostrzeżenia przez niebezpiecznymi zakrętami i wreszcie stanięcie twarzą w twarz z blaskiem skarbca Prawdy.
Wszystko zakończyło mocno wyśpiewane “Te Deum” i błogosławieństwo.
A na koniec, już pod zakrystią, padły słowa, które na tym blogu muszą być zapisane – sam Ojciec Prezes (oby prezesił etc.) powiedział (cytata z pamięci): “Aleście się wyrobili. Śpiewanie z wami to czysta przyjemność”.
Ha!
Niech żałują ci, którzy nie dotarli.
I tym radosnym akcentem zamykamy ten sezon wspólnej modlitwy, Kronikarz zawiesza bloga, Pani Kierowniczka – tabelki i udajemy się na wakacyjny odpoczynek (przynajmniej w zakresie wigilijnym).
* Jeśli ktoś uzna, że z nim źle, bo już wszystko kojarzy mu się z “Hobbitem”, to uspokajamy, że w tym przypadku lektury tego fragmentu to objaw właściwy, nie nerwicowy.