Dobrze ponad ćwierć wieku temu wpadły w moje ręce, świeżo wydane przez PWN w tzw. serii ceramowskiej, trzytomowe Dzieje wypraw krzyżowych autorstwa Stevena Runcimana. Świat realny poza granicami ojczyzny z pewnością był wtedy znacznie trudniej dostępny niż dziś, wirtualny jeszcze nie istniał. Jednym z moich „wielkich” odkryć podczas tej lektury było poznanie olbrzymiej różnorodności chrześcijaństwa wschodniego, dalece większej niż tylko znana mi wcześniej tradycja bizantyńska. Zainspirowany tą lekturą poszukiwałem…
Choć należę do mocno już średniego pokolenia to tamtych czasów niż znam. Ale myślę, że te pół wieku temu musiało być podobnie jak dziś. Ludzie żyli swoimi codziennymi radościami i smutkami, większość w stanie małżeńskim. Nieśli ten słodki ciężar.
Kilka dni temu, 24 października, dawniejszy tutejszy bloger, Marcin Lomendil Morawski, zamiescił na swoim nowym blogu notatkę, którą pozwalam sobie zacytować w całości:
"Dzisiaj Franciszek udzieli święceń biskupich. Jeden z nowych biskupów jest z Francji, drugi z Włoch.
Wczoraj w obu formach rytu rzymskiego czcziliśmy świętych Apostołów Szymona i Judę Tadeusza. Przyjrzyjmy się niektórym elementom formularzy mszalnych w obu rytach.
Trochę przypadkiem wpadłem w sieci na coś zatytułowanego „Credo katolika otwartego”, które ujęte jest w 5 punktach. Oto one:
Na początek pozwolę sobie na trochę lansu; kumoterstwa, by użyć bardziej tradycyjnego, a tu chyba i bardziej adekwatnego słowa. Kończąc studia nie myśleliśmy z żona o karierze akademickiej.
Nie wystarczy na zaskakującą wieść przyniesioną przez anioła odpowiedzieć: „oto ja, służebnica Pańska”. Nie wystarczy po wysiłku czterdziestodniowego postu oprzeć się diabelskim pokusom.
Jakoś tak ostatnio koncentrujemy się na polskich kandydatach na ołtarze. Bóg jednak jest hojny i dla innych nacji. Myślę, że warto wspomnieć profesora Jérôme (Hieronima) Lejeune’a. Lekarza, naukowca, męża, ojca piątki dzieci, dziadka dwudziestu ośmiu wnucząt.
Od zaskakującego pytania „na co Opatrzności taki Ruch Palikota, skoro nie potrafi ani zabić, ani wzmocnić?” zadanego przez Pawła Milcarka na jego profilu na FB rozwinęła się dyskusja o znaczeniu monastycyzmu w życiu kościołów lokalnych, którą podsumował ze swojej strony Tomasz Rowiński na stronach Christianitas.
Przed jakimś miesiacem spore uznanie wśród tradycjonalistów (pochwalnie napisano o nim nawet w Kronice Novus Ordo) zyskał Adam Strug, śpiewak, człowiek troszczący się o religijny polski śpiew ludowy, tradycjonarz (choć to słowo wymyślone zostało przez Marcina Bornusa Szczycińskiego, który raczej kultywuje liturgiczny śpiew łaciński). W swoim czasie był kantorem u dominikanów na warszawskim Służewie (nie wiem czy jest dalej, ja kiedyś mogłem go posłuchać na żywo u dominikanów w Łodzi).