X
Pogrzeb Krzyża
Czymś zupełnie normalnym jest dla parafian nawiedzanie Najświętszego Sakramentu w Grobie Pańskim, gdzie od końca wielkopiątkowej Liturgii Męki Pańskiej aż do kilku minut przed Wigilią Paschalną stoi wystawiony Najświętszy Sakrament. Jednak warto wiedzieć, że to nie monstrancja, a krzyż jest tym, co pierwotnie spoczywało w Grobie Pańskim[1].
Liturgia w soczewce: Niedziela Zmartwychwstania Pańskiego, rok B
„Liturgia w soczewce” to propozycja komentarzy do tekstów liturgii niedzielnej Mszy świętej, byśmy mogli jeszcze głębiej przeżywać niedzielną Eucharystię. O tym czym są, oraz jak je wykorzystać, możecie przeczytać w naszym serwisie (tutaj).
Liturgia w soczewce: Wigilia Paschalna, rok B
„Liturgia w soczewce” to propozycja komentarzy do tekstów liturgii niedzielnej Mszy świętej, byśmy mogli jeszcze głębiej przeżywać niedzielną Eucharystię. O tym czym są, oraz jak je wykorzystać, możecie przeczytać w naszym serwisie (tutaj).

Ikona to malarstwo przeprowadzone przez chrzest – wywiad z Andrijem Szkrabiukiem

O doświadczeniu warsztatów śpiewu liturgicznego podczas Festiwalu Muzyki Dawnej „Pieśń naszych korzeni” 2018 w Jarosławiu, muzyce cerkiewnej i łacińskim kryzysie liturgicznym z Andrijem Szkrabiukiem rozmawia Szymon Burek z Liturgia.pl.

Podczas tegorocznej edycji jarosławskiego Festiwalu „Pieśń Naszych Korzeni” poprowadził pan zajęcia warsztatowe. Przedmiotem zajęć był Paraklisis do świętego Mikołaja Cudotwórcy, nabożeństwa z tradycji bizantyjskiej. Jak możemy określić i skategoryzować to dzieło?

Paraklisis jest charakterystyczny dla całego chrześcijańskiego Wschodu. Niezależenie czy są to kościoły prawosławne czy grekokatolickie. Zresztą kościół grekokatolicki nie ma jakiejś swojej własnej liturgii. Ta liturgia różni się tylko jurysdykcją. W naszym rozumieniu nie nazwałbym tego liturgią, ale i nie nazwałbym tego nabożeństwem. Raczej nazwałbym to oficjum, które jest wotywne (zamawiane).

Przykładowo ktoś ma ogromną udrękę, czy problem życiowy to wtedy zamawia paraklisis. Nawet sama nazwa z greckiego oznacza – pocieszenie. Czyli mówimy o oficjum na granicy liturgii kościoła i liturgii życia indywidualnego. Bo indywidualne życie ludzkie toczy się swoimi drogami. Każdy ma jakieś problemy, czy choroby. Odpowiedzią na to są właśnie paraklisy. Głównym tematem festiwalu z 2018 roku to właśnie cuda, a św. Mikołaj jest cudotwórcą i to była bezpośrednia przyczyna wyboru tego oficjum.

Warto też powiedzieć, że opactwo benedyktyńskie w którym co roku mieszka spora część uczestników festiwalu jest właśnie też pod wezwaniem św. Mikołaja. Taki paraklisis już wcześniej opracowałem dla jednej z gdańskich schól i tak też znalazł się on w Jarosławiu. Jak powstał ten paraklisis? Wziąłem polski tekst, który został przetłumaczony z greki przez prawosławnego księdza Henryka Paprockiego. Nieco poprawiłem tekst w niektórych momentach. Napisałem do tego tekstu melodię. Udało mi się to zrobić w stylu bizantyjskim.

Czy klimat tego festiwalu jest panu znany? Trzeba przyznać, że co roku to właśnie w Jarosławiu bije serce społeczności, która bada i żyje muzyką dawną.

Na festiwal przyjeżdżam od 2011 roku. Poprowadziłem tutaj już piątą serię warsztatów.

Jak sam pan stwierdził to nie pierwszy raz, kiedy ma pan możliwość pracować z uczestnikami festiwalu, który pochodzą z całej Polski i żywo interesują się muzyką i liturgią. Co może pan powiedzieć o uczestnikach warsztatów?

Jestem zachwycony ludźmi, który tutaj przyjeżdżają. Za każdym razem mam bardzo wdzięcznych śpiewaków, z którymi można pracować. To było dla mnie duże zaskoczenie w 2011 roku, kiedy pierwszy raz przyjechałem do Jarosławia i poprowadziłem tu warsztaty. Pamiętam, że wtedy to nawet za bardzo nie chciałem poprowadzić warsztatów. Nie znałem festiwalu i nie znałem środowiska. O Jarosławiu miałem tylko taki obraz, że jest to małe prowincjonalne miasteczko. Byłem bardzo sceptyczny.

Jednak po pierwszej próbie byłem wręcz oszołomiony poziomem. Wtedy zrozumiałem, że da się tutaj robić niesamowite rzeczy. Tak więc od tego czasu miałem już wyrobione zdanie o osobach zajmujących się muzyką liturgiczną u was. Warto dodać, że są oni bardzo wrażliwi. Tutaj nie trzeba uczyć podstaw, bo już pewien zasób wiedzy jest. Paraklisis, który ćwiczyliśmy na warsztatach jest łatwy bo prawie 90 procent teksu jest po polsku.

Pan dużo podróżuje i udaje się panu odwiedzić różne wspólnoty. Jak według pana można określić mieszkańców naszego kraju, którzy zajmują się muzyką liturgiczną? Jakie to środowisko? Warto dodać, że powszechnie znana jest opinia, że polscy katolicy od pewnego czasu żywo interesują się ikonami i ikonopisarstwem, a jak jest z muzyką?

Sądzę, że to samo. Wydaje mi się, że zainteresowanie jest podobne. W odróżnieniu od ikonopisarstwa muzyka liturgiczna jest mniej uchwytna. Ikonę można napisać i ją mieć. Muzyka liturgiczna tworzy się przez żywych ludzi, z ich problemami i całym doświadczeniem życiowym. Muzyka jest ulotna. W Jarosławiu obserwuję to w kolejnych edycjach warsztatów. Niektórzy uczestnicy nie pojawiają się cyklicznie. Nie ma ich bo np. są chorzy. Polska, która jest bardzo bliska wschodu i od zawsze bardzo dużo czerpała z tej tradycji. Zresztą podobnie było też na odwrót. My ludzie wschodu wzięliśmy do siebie śpiew wielogłosowy.

Gdybym miał ocenić to co dzieje się w waszych łacińskich kościołach, to muszę nazwać to pewnego rodzaju kryzysem liturgicznym. Ja widzę, że ludzie często nie otrzymują tego, na co by oczekiwali w kwestii muzyki liturgicznej. Otrzymują to na co ja osobiście wymyśliłem termin, czyli „POPbożność”. To co obecnie śpiewa się w kościołach wg mnie jest dalekie od ducha liturgiczności. Ja to widzę praktycznie podczas każdej wizyty w Polsce. Dlatego wydaje mi się, że ludzie zaczynają mieć taki „głód” do korzeni muzyki liturgicznej. Oczywiście nie jest to spora grupa. Ci ludzie szukają tego w muzyce liturgicznej co jest bardziej autentyczne. Nie chcą podczas mszy jakiś zabaw. Oni chcą czuć, że tutaj chodzi tylko i wyłącznie o Boga.

Dlaczego tak się stało, że często mamy do czynienia z „POPbożnością”? Przez utratę prostego rozumienia. Tutaj posłużę się ikonopisarstwem. Bo czym jest ikona? Ikona, to malarstwo, które przeprowadzone jest przez chrzest. Jest to sztuka, które ma doświadczenie przemienienia jak na górze Tabor. Uważam, że tak samo jest z liturgią i muzyką. Nie każda muzyka może wejść do kościoła. Nie każda muzyka może być liturgiczną. Niestety piękno liturgii odkrywają tylko małe grupy. Przykładowo klerycy w seminariach, czy ministranci, lektorzy. Sobór Watykański II mówi wyraźnie, że nie ma nic ważniejszego niż liturgia w Kościele.

Pracuje pan we Lwowie na uniwersytecie katolickim. Wiemy, że w samym Lwowie jest kilka miejsc, gdzie można posłuchać dobrej muzyki liturgicznej. Czy macie też takie ośrodki, gdzie można zgłębiać wiedzę na ten temat?

We Lwowie jest parę środowisk, które zajmują się właśnie muzyką liturgiczną. Z pewnością nasz uniwersytet katolicki jest właśnie jednym z ważniejszych miejsc. Jest też organizacja, która nazywa się „Tradycja”. Organizują wiele ważnych spotkań, gdzie zgłębiamy wiedzę na temat praktyki liturgicznej. Często pojawiają się tam też goście z zagranicy. Ja tworzę takie duszpasterstwo przy uniwersytecie katolickim. Dbam właśnie o śpiew liturgiczny. W tej wspólnocie pojawiają się także ludzie z innych krajów. Dobrą liturgię można też usłyszeć w katedrze ormiańskiej we Lwowie.

Badacie muzykę liturgiczną. Bazujecie na ogromnym zasobie tego co tradycyjne, a jak jest z nowymi kompozycjami? 

Uniwersytet katolicki we Lwowie na którym pracuję, prowadzi Kościół grekokatolicki. Tutaj trzeba przyznać, że grekokatolicy dużo czerpią z zachodu. Często też śpiewamy kanony z Taize. Widzę, że obecnie jest taki powrót do śpiewów tradycyjnych – monodycznych. Widać taką chęć powrotu do tradycji. Ja osobiście tworzę nowe kompozycje, ale w duchu tradycji.

Czy waszym naukowcom udało się już wszystko odkryć w temacie dawnej muzyki liturgicznej?

U nas jest wiele zbiorów muzyki cerkiewnej z poprzednich wieków. Do tej pory nie wszystkie są jeszcze „oswojone”. Duża grupa znajduje się w archiwach i bibliotekach i nie są jeszcze wskrzeszone do życia. Chodzi o to, że jeszcze się ich nie śpiewa. Jest pewna grupa liturgistów i m.in. ja też tym się zajmuję – czyli wyszukuję dawną muzykę i wprowadzam do współczesnego użycia. Czyli zajmuję się tłumaczeniem tekstów na język ukraiński i dostosowuję do dawnej melodii. Jestem w grupie liturgistów, którzy są dopuszczeni do tego rodzaju pracy przez Synod Ukraiński. Bardzo to lubię i jestem szczęśliwy, że mam tak wyjątkowe zajęcie.

Andrij Szkrabiuk urodził się w 1969 roku we Lwowie. Od wczesnych lat śpiewa w różnych cerkwiach i kościołach Lwowa. Studiował historię na uniwersytecie Lwowskim i teologię na KUL. Od 2006 roku pracuje jako protopsalta i wykładowca liturgiki na Ukraińskim Katolickim Uniwersytecie we Lwowie. Zajmuje się tłumaczeniem tekstów liturgicznych, zrobił tłumaczenia z języków oryginalnych na ukraiński Psałterza, Oficjum Wielkiego Tygodnia, tekstów z większości świąt bizantyjskiego roku liturgicznego. Oprócz tego od 2001 roku jest kierownikiem chóru katedry Ormiańskiej we Lwowie.

Szymon Burek: Rocznik 1988. Absolwent kulturoznawstwa na UMCS w Lublinie (spec. animacja sztuki i dziennikarstwo). Od 2012 roku pracuje w mediach, gdzie zajmuje się tematyką kultury. Od 2015 roku prowadzi autorskie warsztaty z nowych mediów na Akademii Ignatianum w Krakowie. Wychowanek Dominikańskiego Duszpasterstwa Akademickiego w Lublinie. Organizator i uczestnik warsztatów muzyki liturgicznej. Współpracownik Fundacji Dominikański Ośrodek Liturgiczny w Krakowie.
Related Post