Udostępnij ten artykuł
Czy po przeczytaniu „Modlić się mszą świętą” zmieni się stosunek czytelnika do Eucharystii? Aż chce się powiedzieć, że tak! Dzięki książce, dowiadujemy się wiele o tym, co przegapiamy w każdą niedzielę, a co, jak się okazuje, ma ogromne znaczenie.
Nie oceniać po okładce?
Zanim sięgnąłem po lekturę tej książki, postanowiłem pokontemplować przez chwilę jej okładkę. Prawdę mówiąc, nigdy dotąd nie zdawałem sobie sprawy z faktu, że zewnętrzna forma książki może tak wiele powiedzieć, a w tym przypadku – bardziej – zasugerować. Albo co najmniej zmobilizować szare komórki czytelnika do myślenia.
Mamy tu grafikę przedstawiającą zgromadzenie wiernych wokół ołtarza Pańskiego. Przy ołtarzu widnieje postać celebrującego Mszę Świętą kapłana. Na moje oko, z gestów księdza wynika, że autorka grafiki wskazuję na tę część Mszy Świętej, która przypomina wiernym o żywej obecności Pana pośród nich: „Pan z wami”. Nad ołtarzem Pańskim unoszą się prawdopodobnie aniołowie. Piękne świetliste prezbiterium wybija się z tego obrazu, zaś kontury wiernych przebijają się przez zaciemnioną część wnętrza kościoła. W tym cieniu, ci kontrastowi względem ołtarza ludzie, zdają się być nieco lepiej rozpoznawalni w naszych dziwnych czasach, mają bowiem na twarzach białe maseczki. Gdy przypatrzeć się bliżej celebransowi, jego twarz również nie jest pozbawiona antywirusowej „zapory”. Raz jeszcze zerkam w stronę ludu Bożego i dostrzegam, że prawie żadna z postaci nie kieruje wzroku ku ołtarzowi. Moja pierwsza myśl jest taka, że ci ludzie są znudzeni, nie wykazują zainteresowania, a może po prostu nie wiedzą, po co w ogóle zgromadzili się w świątyni. Po bliższej ocenie grafiki dostrzegam jednak, że chyba trzy postaci można uznać za, co najmniej, skupione i świadome. Myślę więc: nie jest źle, Kościół jeszcze oddycha, jest nadzieja…
Kościół pisany z wielkiej litery rozumiem jako wspólnotę, nie zaś jako budynek świątynny. Jak z bicza strzelił pojawia się w mojej głowie pytanie: na ile ta wspólnota ma cokolwiek do powiedzenia i na ile jest się w stanie przedrzeć przez skostniałe mury struktur kościelnych? Kiedy patrzę na zamaskowanych wiernych, tak bardzo sugestywnie ujętych na okładce recenzowanej przeze mnie książki, odnoszę wrażenie, że wspólnota nie ma żadnego głosu. Kto wie, czy postaci z tej grafiki, tak dziwnie nieskupione przy ołtarzu Pańskim, nie są po prostu oszołomione?
Wiele głosów zebranych w całość
„Modlić się mszą świętą” (wbrew zasadzie panującej na kartach tej książki, pozwólcie proszę, że o Eucharystii osobiście będę pisał z wielkiej litery) to dzieło zebrane. Autorzy książki (w osobach pięciu duchownych) rozkładają, w pewnym sensie, Mszę Świętą na czynniki pierwsze. Słuszny zamysł i szczytny, bowiem wielu z nas rzeczywiście ma niewiele pojęcia w temacie wagi i powagi Mszy Świętej. Osobiście znam wiele osób, które wybierają w niedzielę „ten” kościół, bo w tamtym Msza Święta trwa zbyt długo. Pytanie więc, czy uczestnictwo (jakkolwiek w tym przypadku to brzmi) w niedzielnej Eucharystii, z powodu szybkiego Jej odbębnienia, ma jakąkolwiek wartość?
Książka nie jest obszerna w druku, aczkolwiek bogata w treści. Czy po jej przeczytaniu zmieni się stosunek czytelnika do Eucharystii? Aż chce się powiedzieć, że tak! Dzięki książce dowiadujemy się wiele o tym, co przegapiamy w każdą Niedzielę, a co, jak się okazuje, ma ogromne znaczenie. O znaczeniu Eucharystii dowiadujemy się już na pierwszych stronach książki. Jeden z autorów uświadamia (przypomina) nam, że gromadząc się w każdą niedzielę w kościołach całego świata, mamy niepowtarzalną sposobność doświadczyć Boga twarzą w twarz, pod warunkiem, że będziemy mieć to na uwadze przy pośpiechu z jakim wlatujemy na niedzielną Mszę Świętą. Nierzadko spóźnieni, zdyszani i bez dania sobie szansy na duchowe przygotowanie się przed spotkaniem z Bogiem Żywym.
Lekko zdystansowany jestem do poruszonego z gracją w książce, tematu „blasku świec i witraży, z kolorów, bogactwa szat liturgicznych, zapachu kadzidła”. Aczkolwiek, jeśli Bogu to nie przeszkadza, to dobrze bym i ja, dzięki całej tej otoczce Mszy Świętej, lepiej ją przeżył.
Ciekawe też zdaje się być porównanie Mszy Świętej do sali teatralnej, prezbiterium do sceny na której za chwilę odegrane zostanie wielce podniosłe dzieło, zaś pozostałej przestrzeni świątyni oraz samych wiernych do widowni. Właściwie zgadzam się z tym porównaniem, oczywiście przy uznaniu, że dzieło jakim jest Eucharystia jest ponadczasowe, bezkonkurencyjne i nie do podrobienia, a autor jest Jedyny w Trzech Osobach.
Słowo zawsze działające i Komunia „na rękę”
Książka sporo mówi o tym, jak ogromne znaczenie ma Liturgia Słowa i jak bardzo jednocześnie należy być czujnym, by – przy całej jej rozciągłości i bogactwie – nie umniejszyć przypadkiem dalszej części Mszy Świętej. Dalej, mało kto z nas pamięta o tym, że Słowo Boże, nawet jeśli odczytywane jest w sposób niechlujny, wciąż i niezmiennie pozostaje Słowem Bożym. Mało tego, Słowo to rzeczywiście wypowiada do swojego ludu sam Bóg. Znakiem tego, choćby usta lektora czy kapłana zdawały się nie wypowiadać ich wybitnie wyraźnie i czytelnie, one wciąż są Słowami Boga i, czy jesteśmy tego świadomi czy nie, przenikają nas do szpiku kości, sięgając głębi naszej duszy. Jeden z autorów sporo miejsca poświęca Modlitwie Pańskiej oraz obrzędowi Komunii Świętej. Czyni to, biorąc na tapet bardzo gorący ostatnimi czasy temat przyjmowania Komunii Świętej „na rękę”. Temat przedstawiony jest w szerokim kontekście historii Kościoła. Osobiście przyjmuję Komunię Świętą do ust, aczkolwiek mam świadomość (a po przeczytaniu tej książki także i wiedzę historyczną), że krytyka osób przyjmujących Jezusa „na rękę” wydawać się może nie do końca uzasadniona.
Politycy na ambonie?
Wielu pyta o to, czy ambona może służyć za miejsce wygłaszania mów polityków, odczytywania ogłoszeń parafialnych albo „wygłaszania komentarzy czy przemówień”? Na to pytanie odpowiedź jest prosta, aczkolwiek jak pokazuje rzeczywistość, nie dla wszystkich. „Ambonę trzeba teologicznie odzyskać” – pisze jeden z autorów książki. Nie trudno się domyśleć, że ambona nie powinna więc służyć niczemu innemu, jak wyłącznie głoszeniu Słowa Bożego!
Warto!
Nie ukrywam, że bardzo łatwo i przyjemnie poruszałem się po pierwszych kilkudziesięciu stronach książki. Nieco gorzej było natomiast w połowie (język nazbyt uniwersytecki; mnóstwo niewyjaśnionych pojęć; zdania podrzędnie złożone). Kiedy przebrnąłem przez cięższą część i dotarłem do końca książki, doszedłem do wniosku, że mój wysiłek był tego wart. Dla jasności, mimo ciężkiego przekazu, zdecydowanie polecam spokojne przetrawienie tematów: „Mistagogia obrzędu przygotowania darów” oraz „Istota i skutki sakramentu Eucharystii (…). Nie są to teksty lekkie w czytaniu, ale warte strawienia.
O książce
Dlaczego na Zachodzie czyni się znak krzyża od lewej do prawej strony? W jakich okolicznościach przed chrześcijaństwem używano zawołania Kyrie eleison? Co miał na myśli Jezus, mówiąc o „ciele i krwi”? Czy podczas Modlitwy Pańskiej wierni mogą rozkładać ręce, podobnie jak robi to celebrans? Czego nie powinno się głosić z ambony?
Jeśli chce się autentycznie doświadczyć liturgii, to warto jak najlepiej ją poznać. Powyższe pytania to tylko nieliczne spośród tych, na które odpowiadają autorzy Modlić się mszą świętą. Tomasz Grabowski OP, Dominik Jurczak OP, ks. Krzysztof Porosło, ks. Piotr Roszak i ks. Maciej Zachara MIC – specjaliści w dziedzinie liturgii – przeprowadzają przez wszystkie części mszy świętej. Zwięźle opisują najdrobniejsze jej aspekty, które często umykają uwadze podczas „zwykłego” niedzielnego nabożeństwa, a których docenienie pozwala o wiele głębiej przeżyć liturgię. Obok kwestii ponadczasowych dotykają również spraw głęboko aktualnych, takich jak przyjmowanie komunii świętej na rękę czy dopuszczanie kobiet do posług lektoratu i akolitatu.
„Nie chodzi o to, aby modlić się w czasie liturgii, jakby jedną rzeczą było wypełnianie rytuału, a drugą modlitwa, o którą trzeba niejako „zawalczyć” w międzyczasie. Rzecz w tym, żeby modlić się liturgią, a więc tak wypowiadanymi słowami modlitw, jak śpiewami, gestami i postawami ciała – wszystkimi zmysłami zaangażowanymi w odbiór bogactwa liturgicznych symboli”.
Książka została wydana w ramach serii „Mysterium Fascinans”, która powstała z połączenia serii „Źródło i szczyt” Dominikańskiego Ośrodka Liturgicznego oraz serii „Myśl liturgiczna” Wydawnictwa WAM.
Tytuł „Mysterium Fascinans” może kojarzyć się z rekolekcjami, organizowanymi od lat we wrześniu przez Fundację Dominikański Ośrodek Liturgiczny – i słusznie, bo zarówno rekolekcje, kiedy celebrujemy liturgię i wchodzimy w głębię tej tajemnicy, która nas pociąga i fascynuje, jak też czytanie o liturgii, pogłębianie swojej wiedzy o różnych tradycjach i współczesnych wyzwaniach, przed którymi liturgia stoi, to rzeczywistości połączone.
Konkurs z nagrodami
Mamy dla Was egzemplarze książki „Modlić się mszą świętą”. Aby wziąć udział w konkursie, prosimy o odpowiedź w komentarzu pod postem na Facebooku (nie pod artykułem na stronie) na pytanie konkursowe: Co to znaczy, wdług Ciebie, modlić się mszą świętą? Na odpowiedzi czekamy do niedzieli 24 października 2021 włącznie, po tym terminie wybierzemy laureata, do którego wyślemy egzemplarz (wysyłka pocztą na terenie Polski). Aby wziąć udział w konkursie trzeba także „lubić” stronę Liturgia.pl na Facebooku i udostępnić publicznie nasz post ze zdjęciem książki.