X
Pogrzeb Krzyża
Czymś zupełnie normalnym jest dla parafian nawiedzanie Najświętszego Sakramentu w Grobie Pańskim, gdzie od końca wielkopiątkowej Liturgii Męki Pańskiej aż do kilku minut przed Wigilią Paschalną stoi wystawiony Najświętszy Sakrament. Jednak warto wiedzieć, że to nie monstrancja, a krzyż jest tym, co pierwotnie spoczywało w Grobie Pańskim[1].
Liturgia w soczewce: Niedziela Zmartwychwstania Pańskiego, rok B
„Liturgia w soczewce” to propozycja komentarzy do tekstów liturgii niedzielnej Mszy świętej, byśmy mogli jeszcze głębiej przeżywać niedzielną Eucharystię. O tym czym są, oraz jak je wykorzystać, możecie przeczytać w naszym serwisie (tutaj).
Liturgia w soczewce: Wigilia Paschalna, rok B
„Liturgia w soczewce” to propozycja komentarzy do tekstów liturgii niedzielnej Mszy świętej, byśmy mogli jeszcze głębiej przeżywać niedzielną Eucharystię. O tym czym są, oraz jak je wykorzystać, możecie przeczytać w naszym serwisie (tutaj).

ks. Lucjan Łada MIC (1938-2018) – in memoriam

W ubiegłym miesiącu w Licheniu zmarł mój współbrat zakonny, ks. Lucjan Łada. Chociaż od jego śmierci minął już prawie miesiąc, chcę kilka zdań o nim napisać.

Tutaj można przeczytać jego krótki biogram i zobaczyć zdjęcie, wykonane jeszcze przed chorobą nowotworową.

Tak jak jest napisane w biogramie, ks. Lucjan pracował m.in. na warszawskim Marymoncie, czyli w mojej rodzinnej parafii. Pracował tam przez 7 lat, w latach 1971-1978. Jestem z rocznika 1966, a więc byłem wtedy dzieckiem. Marymont był wtedy bardzo dużą parafią (w szczytowym okresie prawie 30 tys. osób mieszkających na jej terenie) i pracowała tam większa ekipa księży. To właśnie ks. Lucjan był wtedy moim “ulubionym” księdzem, mimo że nie robił absolutnie nic, żeby jakoś szczególnie zaskarbiać sobie moją życzliwość. Podczas Mszy św. zawsze skupiony i poważny (poza Mszą zresztą też), nigdy nie starał się na siłę być “fajny”, nie mizdrzył się ani do nas dzieci, ani też do młodzieży, którą katechizował – i wiem od starszych ode mnie osób, które wtedy miały z nim katechezę, że robił to bardzo dobrze, zawsze starał się solidnie przygotowywać, dużo czytał, chciał z młodzieżą rozmawiać, był otwarty na pytania i rozmowy o różnych problemach.

Kiedy w II klasie zacząłem już się spowiadać, i Mama skrupulatnie pilnowała, żebym spowiadał się co miesiąc, starałem się zawsze trafić do spowiedzi właśnie do ks. Lucjana. W któryś I piątek przyszedłem z Mamą do kościoła i Mama wskazała mi konfesjonał do którego była akurat najkrótsza kolejka. Ja zaprotestowałem: “Nie, ja pójdę tam” – i wskazałem inny konfesjonał – “bo tam jest ksiądz Lucjan“.

Jeszcze inny epizod, tym razem ze Środy Popielcowej. Osobna Msza z dziećmi, kościół nabity. Wszyscy księża ruszyli w nawy, żeby posypywać nasze głowy popiołem. Ja chciałem być posypany przez ks. Lucjana i starałem się dopchać tam, gdzie on akurat był. Kiedy się dopchałem w jego pobliże, on już ruszył z powrotem, ja oczywiście za nim. W pewnym momencie on się obrócił i, zobaczywszy mnie przepychającego się za nim, burknął: “W tamtą stronę odchodzić“, myśląc, że ja już byłem posypany. Mnie to oczywiście nie zraziło, ale pechowo jak spod ziemi akurat wyrósł proboszcz (i duszpasterz dzieci zarazem), który z szerokim uśmiechem mnie posypał, ku mojej irytacji.

Lata mijały, a ja cały czas byłem bezinteresownym fanem ks. Lucjana. W III klasie zostałem ministrantem i odtąd cieszyłem się, kiedy mogłem jemu służyć do Mszy. W V klasie zostałem dopuszczony do czytania i kiedy raz po Mszy ks. Lucjan, człowiek powściągliwy i nieskory do komplementowania, pochwalił mnie za czytanie, poczułem się tym bardzo dowartościowany. Kiedy ówczesny prowincjał marianów ks. Witold Nieciecki (zresztą mój daleki krewny) w 1978 roku w końcu przeniósł ks. Lucjana do Góry Kalwarii, byłem tym bardzo rozżalony. Następny raz spotkałem ks. Lucjana Ładę dopiero po pięciu latach, w sierpniu 1983 r., w Puszczy Mariańskiej, gdzie jako licealista byłem na organizowanych przez marianów rekolekcjach powołaniowych, a ks. Lucjan właśnie przyjechał, żeby objąć tam funkcję proboszcza i przełożonego domu. Szczerze ucieszyłem się na jego widok, a on mnie rozpoznał jako ministranta z Marymontu.

Ks. Lucjan to dowód na to, że dla pozyskania życzliwości dziecka duszpasterz nie musi robić nie wiadomo czego, wystarczy żeby był sobą i zachowywał się w sposób dla siebie naturalny (oczywiście przy założeniu, że jest wierzącym i prawym człowiekiem).

Requiescat in pace!

Maciej Zachara MIC: Urodzony w 1966 r. w Warszawie. Marianin. Rocznik święceń 1992. Absolwent Papieskiego Instytutu Liturgicznego na rzymskim "Anselmianum". W latach 2000-2010 wykładał liturgikę w WSD Księży Marianów w Lublinie, gdzie pełnił również posługę ojca duchownego (2005-2017). W latach 2010-2017 wykładał teologię liturgii w Kolegium OO. Dominikanów w Krakowie. Obecnie pracuje duszpastersko w parafii Niepokalanego Poczęcia NMP przy ul. Bazylianówka w Lublinie. Ponadto jest prezbiterem wspólnoty neokatechumenalnej na lubelskiej Poczekajce, a także odprawia Mszę św. w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego w rektoralnym kościele Niepokalanego Poczęcia NMP przy ul. Staszica w Lublinie. Stała współpraca z miesięcznikiem "Oremus". Szczególne zainteresowania: historia liturgii chrztu i bierzmowania, historia sakramentarzy i mszałów, rozwój obrzędów Mszy świętej.
Related Post